Ostatni tydzień jest dla mnie osobiście bardzo trudny, bo córka przeszła ponad tydzień temu operację i leży do dzisiaj w szpitalu w Rejkiawiku. Kuzyn w Polsce w bardzo ciężkim stanie w szpitalu walczy już tydzień z covidem. W rodzinie grzeją się telefony, wymieniamy się informacjami, współczujemy i podtrzymujemy nawzajem.
W tym ostatnim tygodniu w Polsce toczyła się wojna szczepionkowa i doszło do absurdalnych wywodów na temat wolności wyboru, sanitarnego terroru oraz systemu polskiej służby zdrowia. O wolności i terrorze nie chce mi się nawet pisać w tym poważnym nastroju, natomiast w przypadku służby zdrowia, to programowy brak jej reformy powinien skutkować natychmiastowym trybunałem stanu dla większości polityków PiS; inne oceny tej sytuacji są po prostu śmieszne.
Ogólnie mogę po tym tygodniu powiedzieć, że trzeba mieć zdrowie do leczenia. W Polsce jest to szczególnie ważne, ale na Islandii również leczenie wymaga dobrego zdrowia. Chaos poznawczy po dziesiątkach badań pooperacyjnych nie pozwala postawić jednoznacznej diagnozy dla mojej córki, która cierpi i chwilami prawie traci świadomość. Podobno wszystko jest na dobrej drodze, wyniki są lepsze, ale ogólny stan jest niezmienny. Szaleństwo trwa. Zdrowa kobieta dostaje ataku z powodu „kobiecych przypadłości”, przyczyna jest jednoznacznie rozwiązana i … stan jest niezmiennie zły.
Muszę mieć zdrowie do tego leczenia bliskich. Inni pomagają sobie modlitwami, a mnie zostało tylko ciągłe myślenie, do czego trzeba mieć końskie zdrowie.
Piotr Wódecki