Miało być dzisiaj w Warszawie niebezpiecznie, a wyszło tylko śmiesznie. Dzięki bogu Perunowi! Udało się uniknąć nieszczęść.
Spędziłem dzisiaj dużo czasu przed telewizorem, bo fascynuje mnie sytuacja, w której władze państwowe przy państwowym święcie oddają główną imprezę w stolicy państwa w ręce nieuka, prostaka i szowinisty. Takie zdarzenia są możliwe tylko w Polsce. Policja tym razem dobrze współdziałała z organizatorem i na szczęście nie było większych problemów, ale i tak w świat pójdzie „krużganek oświaty” i ziejąca nienawiść. Przykry to efekt pisowskich gierek i manipulacji.
Występ posła Winnickiego pod stadionem pokazał przy okazji, że Konfederacja stoi murem przy Bąkiewiczu i przy PiS. Nie słyszałem od polityków Konfederacji przez cały dzień nawet słowa krytyki pod adresem organizatora za wsparcie rządu dla marszu i marszu dla rządu. Czy to już koalicja czy dopiero współpraca? Niestety. Hasło „***** *** i Konfederację” nabiera wymiaru objawienia. Hi, hi, hi …
Tłumaczenia o marszu rodzin i wesołym świętowaniu w Warszawie bez zwracania uwagi na organizatora marszu mogę jedynie porównać do bezmyślnego spędu stada owiec prowadzonego przez barana. Czy przemówienie Bąkiewicza przed marszem nie zapaliło lampki kontrolnej u tych wesołych rodzin? To był wielki krzyk nienawiści i nic więcej.
W świat pójdzie też spalenie flagi niemieckiej i portretu Tuska. Czy na paleniu czegokolwiek polega świętowanie? Nie rozumiem tego krużganka narodowców według PiS.
Piotr Tomski