Ostatni tydzień w historii Polski zapisze się jako wyjątkowy czas rozpętania wojen dyplomatycznych i natychmiastowych klęsk polskiego rządu czy nawet szerzej – polskiego państwa.
W Afganistanie daliśmy się wkręcić w wojnę dwudziestoletnią, w której poza śmiercią naszych żołnierzy nie osiągnęliśmy jako państwo niczego. Przynależność do NATO niczego nam nie gwarantuje, a inne przyczyny w tej chwili w przypadku wojny w Polsce spowodowałyby brak militarnej reakcji naszych sojuszników. Nikt nie będzie przecież umierał za złodziei z czasów holokaustu i złodziei TVN-u. Hi, hi, hi …
Powody wizerunkowe przynajmniej powinny skłonić premiera Morawieckiego do wypowiedzi bardziej dostosowanych do tego, czym dzisiaj żyje cały świat i wszystkie agencje informacyjne. Nie. On musi reklamować „ruski ład”, bo musi zbierać punkty u Wielkiego Stratega z Żoliborza, natomiast do Afganistanu nawet nie poleci polski samolot po naszych współpracowników. Ludzie, którzy zaufali Polakom, musieli „się rozproszyć” albo uciekać z nadzieją na pomoc w polskiej placówce dyplomatycznej w Delhi. Czy nasze MSZ w ogóle istnieje? Czy może zajmuje się wyłącznie pouczaniem innych w sprawie aborcji, LGBT i wykładów w polskich placówkach dyplomatycznych na temat ogromnej wartości Kościoła katolickiego?
Dzisiaj mija termin dany Polsce na likwidację Izby Dyscyplinarnej SN. Izba działa z ograniczeniem, wyrok więc nie został wykonany. Po kopalni Turów to jest już kolejne niewykonanie wyroku. I co dalej? Autorytet Komisji Europejskiej, TSUE i przede wszystkim Rzeczypospolitej Polskiej przestaje istnieć? Jak to kiedyś mówili: wpuść chama na salony, to wodę z wazonów wypije i kwiaty zeżre.
Piotr Tomski