Nie spodziewałem się tak naprawdę, że Wielki Strateg z Żoliborza zostanie podwładnym swojego ulubieńca politycznego – Mateuszka Morawieckiego uznawanego w pewnych kręgach za premiera. Stary układ rządzenia został tym sposobem zaburzony i teraz proces decyzyjny w majestacie prawa będzie się zapętlał. Hi, hi, hi … Morawiecki będzie wydawał polecenia Kaczyńskiemu, który z kolei będzie je przekazywał do wykonania właśnie Morawieckiemu, który dalej będzie je zlecał do wykonania Kaczyńskiemu. No właśnie. Polecenia mogą nie wyjść z fazy werbalnej. Hi, hi, hi …
Powyższy problem jest w sumie najmniej groźny. Bardziej boję się teraz nieuchronnego upadku autorytetu Wielkiego Geniusza z Żoliborza. Skoro została ta osoba jednym z kilku wicepremierów, to jest tylko jednym z tych wicepremierów i jej słowa są warte tyle, ile warte są słowa Gowina, Sasina czy Glińskiego. Hi, hi, hi … Czar prysł.
Przedstawienie pod nazwą „rekonstrukcja rządu” trwało od dwóch tygodni i zakończyło się konferencją prasową, na której pokazał się wicepremier Kaczyński w roli przystojniaka na tle innych wicepremierów i premiera. No cóż! Dobre jest cokolwiek. Skoro Kaczyński nie nadawał się na premiera, to dobrze jest, że dali mu chociaż stanowisko wicepremiera. Hi, hi, hi … Nie będzie przynajmniej totalnej kompromitacji wizerunkowej w Europie. Hi, hi, hi … A mogła być.
Piotr Tomski