Doszło dzisiaj do bardzo ciekawego zdarzenia w Polsce i właściwie to jest mi trudno ocenić, co tak naprawdę się wydarzyło. Wiem, że ktoś stracił cztery miliony złotych zgromadzone w trzech różnych walutach. Hi, hi, hi … Zgromadzone te miliony były w skrytkach specjalnie zrobionych w meblach, ale funkcjonariusze polskich służb wykazali się wybitną czujnością i pieniądze znaleźli.
Funkcjonariusze przypisują pieniądze panu Sławomirowi N., ale nie podają precyzyjnych informacji o miejscu i czasie znaleziska, natomiast adwokat tego pana o niczym nie wie. Hi, hi, hi … Fenomen to jest kolejny. Może wkrótce panu Sławomirowi N. zostanie przypisane każde znalezisko na terenie Polski i ewentualnie Ukrainy. Nie wiem, ale moce kreacyjne polskich służb są potężne. Może do zarzutów dojdzie pedofilia, stręczycielstwo i zabójstwa. Czemu nie? Hi, hi, hi …
Sławomir N. może tylko ubolewać, że koronawirus pojawił się zbyt późno, bo już od jutra wszystko będzie bezkarne, a zatem czyny pana Sławomira N. w jakiś cudowny sposób do walki z koronawirusem dałoby się zaliczyć. Myślę, że nawet politycy PiS nie protestowaliby w sprawie pana N. i koronawirusa. Niestety, epidemia się spóźniła.
Najśmieszniejsze w powyższej sprawie jest medialne bicie piany. Pisowskie media już dawno temu wydały wyrok w sprawie Sławomira N., ale wykorzystują tę sprawę dalej w sposób bezczelny, łącząc tego pana bez żadnych ograniczeń z politykami opozycji. Gdzie w tym są podstawowe zasady państwa prawa, według których człowiek jest niewinny do chwili uprawomocnienia się wyroku sądu w jego sprawie?
A specjaliści od respiratorów, maseczek i przyłbic będą bezkarni za kilkaset milionów złotych ukradzionych pandemicznie z kasy państwa polskiego. Można? Można!
Piotr Tomski