Znamy już nową wersję głosowania korespondencyjnego dla wszystkich i wiemy, że PiS idzie na zwarcie do 10 lub 17 maja. Wiemy też, że bardzo dużo Polaków nie odda swoich głosów w tych wyborach. I co z tego wynika? Wynika z tego to, co kilka lat temu powiedziała w Sejmie pani poseł Pawłowicz: pohandlujmy głosami. Skoro w Polsce nie może być normalnie, to chociaż niech PiS zapłaci za głosy na Dudę. Hi, hi, hi … 500+ za głos dla każdego i koperta z wypełnionym oświadczeniem oraz czystą kartą wyborczą do ręki w niezaklejonej kopercie.
500+ za głos to może być kwota wyjściowa do licytacji, bo może znajdą się lepsi płatnicy. Nie wiem w sumie, kto ma więcej wolnych środków w partyjnej kasie i komu bardziej opłacałoby się wygrać prezydenckie wybory. W każdym razie dla obywateli i pośredników w tym zbiorowym szaleństwie korespondencyjnym handel głosami jest jakąś formą poprawy sytuacji ekonomicznej, bo w ten sposób wydane pieniądze z kasy partyjnej na pewno lepiej posłużą społeczeństwu od pieniędzy wydanych na reklamę na przykład w telewizji publicznej. Hi, hi, hi …
Proponuję już zająć się organizowaniem tego handlu i na początek zbieraniem ofert od obywateli. Po zebraniu ofert można zgłosić propozycję do sztabów wyborczych poszczególnych kandydatów, które mogą na spokojnie przeanalizować sytuację, przeliczyć kasę i głosy oraz podjąć decyzję o zakupie bądź propozycję odrzucić. Myślę, że można już wrzucać ogłoszenia w sieci. Hi, hi, hi … Żałuję teraz bardzo, że nie wróciłem do Polski „lotem do domu”. Taki biznes znowu mi przepadł.
Piotr Tomski