Przeżyją tylko ludzie zdyscyplinowani i odpowiedzialni. Buntownicy wyginą w mękach powikłań wirusowych. Hi, hi, hi … Wolność, równość i braterstwo oraz prawa człowieka razem z prawami obywatelskimi przestały istnieć, bo zaistniał imperatyw indywidualnego życia ponad wszystko.
Nie mogę ciągle nabrać stosownej powagi do sytuacji pandemicznej, ale tak naprawdę zagrożenia i ewentualna choroba są mocno niezależne ode mnie, co mogę porównać do wypadku samochodowego albo upadku po poślizgu na islandzkich lodach. Doznałem obu tych wrażeń i żyję, chociaż bezpośrednio po nich miałem wątpliwości w kwestii przeżycia. No cóż! Dyscyplina w czasach pandemii jest konieczna. Możemy sobie żartować, ale tylko zbiorowe działanie może nam pomóc przejść przez tego typu złożone problemy.
Zbiorowe działania ludzi są jednak możliwe i przede wszystkim pożyteczne pod pewnymi warunkami, z których podstawowym jest zaufanie do władz. Musimy sobie zadać te pytania. Czy ufamy władzom? Do jakiego stopnia możemy ufać władzom? Gdzie kończy się dyscyplina i posłuszeństwo?
Może wcale nie jest tak, jak napisałem na wstępie. Zdyscyplinowani i odpowiedzialni mogą tak samo umierać, jak będą umierać buntownicy, jeśli okaże się na przykład, że władze oszukiwały ludzi i problemem nie jest sam wirus, a największym problemem będą ekonomiczne konsekwencje rygorów stosowanych przez władze wobec społeczeństw. Może ci zdyscyplinowani będą pokornie czekać na pomoc władz, która nigdy nie nadejdzie.
Piotr Tomski