Zamknięcie placówek dyplomatycznych na całym świecie jest wydarzeniem wyjątkowym, a przede wszystkim nie wiem, czy w historii dyplomacji wydarzyło się coś podobnego i to z powodu zatargu między dwoma ministerstwami jednego rządu. Cyrk jest w tym przypadku eufemizmem na określenie tego wydarzenia.
Powaga tych przedstawicielstw dyplomatycznych czy wartość ich pracy stały się przedmiotem wewnętrznego targu w Izraelu, ale widzi to cały świat. Cały świat z zainteresowaniem teraz czyta, co media izraelskie piszą o politykach z dwóch skłóconych ministerstw, którzy zarzucają sobie niedotrzymywanie umów i wygrzebują dodatkowo informacje o funkcjonowaniu ambasad jako kosztownych ekspozytur izraelskiego wywiadu czy agentur izraelskiego przemysłu zbrojeniowego, co jest kosztowne i przynosi zyski całemu Izraelowi. Cały świat zatem widzi, czym jest Izrael i Izraelczycy.
W zaistniałej sytuacji ciekawie wygląda teraz polski rząd, który postawił na współpracę z Izraelem duże pieniądze. Hi, hi, hi … Może już tych pieniędzy nie ma? Może kosztowna dyplomacja izraelska przejadła wszystko i dlatego trzeba szybko im płacić za żydowskie mienie bezspadkowe? A może polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno wziąć na siebie koszty funkcjonowania placówki izraelskiej w Warszawie w ramach przyszłych wypłat za mienie bezspadkowe? Myślę, że powyższe pytania muszą trafić natychmiast pod obrady rządu, bo polska racja stanu wymaga błyskawicznej pomocy dla Izraela, gdzie mieszka wielu ludzi o polskich korzeniach, które trzeba pielęgnować i podsypywać groszem.
Podziały polityczne w Izraelu ośmieszyły wreszcie w oczach całego świata to faszystowskie państewko, które bezwzględnie morduje nawet dzieci swoich wrogów. No właśnie. Hitler też był śmiesznym, krzykliwym pajacem, który z biedy wyciągnął Niemców na podbój świata. Dzięki awanturze w Izraelu oficjalnie wiemy, czym zajmują się ambasady tego państwa i dlaczego są takie kosztowne. Porównanie Izraela z Niemcami Hitlera staje się uprawnione jak nigdy dotąd.
Piotr Tomski