Nie ma chyba w polskiej polityce osoby bardziej irytującej od Pan Wincentego od finansów. Sam jego sposób mówienia wprowadza mnie w stan lekkiego uniesienia, a przekazywane przez niego treści tym sposobem mówienia wywołują u mnie niepohamowane ataki agresji. No cóż. Spokojny i łagodny człowiek, jakim jestem na co dzień, przy Panu Wincentym zamienia się w psychopatę. Hi, hi, hi … Żartowałem, ale rozumiem tych ludzi, którzy w Internecie wyrażają wolę zastąpienia rozmowy z Panem Wincentym wypłaceniem mu „liścia”, kiedy nie potrafi zatrzymać swojego słowotoku pozbawionego sensu.
Pan Wincenty jest przekonany, że można wszystko zagadać. Luki w wiedzy można zastąpić liczbą wypowiadanych słów, natomiast brak tytułów naukowych można przykryć odpowiednimi znajomościami z naukowcami czy nawet kontaktem z tymi naukowcami albo pobytem na jakiejś uczelni na jakichś wykładach. Pan Wincenty zapewne też uważa, że poznawszy język angielski, poznał całą wiedzę prezentowaną w tym języku. Pan Wincenty jest po prostu najmądrzejszy, najuczciwszy i, co jest najbardziej oczywiste, najpiękniejszy na świecie.
Dlaczego ten Pan Wincenty nie porusza się teraz w gustownym pasiaku więziennym? No właśnie. Trzy lata rządów partii „wiecznej sprawiedliwości” nie zmieniły niczego w sytuacji prawnej Pana Wincentego.
Piotr Tomski