Zjechali do Katowic ważni ludzie z całego świata, żeby obradować nad problemami klimatycznymi globu. Zjechali i już wszystko jest nie tak, jak miało być.
Najważniejsza jest tym razem nieobecność na szczycie przywódców USA, Rosji, Niemiec i wielu innych. Niestety. Klimatyczne porozumienia są dobre, ale najlepsze jest utrzymanie stanu obecnego w tej kwestii, żeby przypadkiem nie mówiono zbyt głośno o hipokryzji mocarstw wobec krajów biedniejszych, które nie mogą się rozwinąć albo za rozwój muszą po prostu dodatkowo płacić. Inaczej napiszę: najwięksi mają klimat w dupie.
Rozśmieszyli mnie boleśnie przeciwnicy PiS w związku z nieobecnością wielu głów państw w Katowicach. Można być głupim i liczyć na jeszcze większą głupotę słuchaczy tych bredni, ale wszystko ma swoje granice. Przywódcy nie przyjechali walczyć o klimat, bo PiS im się nie podoba. Ha, ha, ha… Porażka PiS! Ha, ha, ha…
Europejska polityka klimatyczna opiera się na dwóch hasłach, które teoretycznie przynajmniej mają się uzupełniać. Chodzi o dekarbonizację i emisję dwutlenku węgla. Dokładnie chodzi o wyeliminowanie węgla z produkcji energii elektrycznej i wprowadzenie dużych opłat za prawa do emisji dwutlenku węgla. Problem tylko polega na tym, że te opłaty i ograniczenia nie dotyczą całego globu, a ich stosowanie przez dwadzieścia lat zwiększyło globalnie emisję CO2 dwukrotnie.
Hasła hasłami a najlepszym przykładem ekologicznego zakłamania jest dla mnie ukochana Islandia. Islandczycy bardzo dbają o planetę, zobowiązują się do całkowitego wyeliminowania emisji dwutlenku węgla i rejestrowania wyłącznie samochodów elektrycznych po 2030 roku, ale jednocześnie prawie wszystkie (niewiele spalają po sortowaniu) śmieci z wyspy ci wspaniali Islandczycy topią w oceanie i wszystkie ścieki z wyspy bez oczyszczania spływają do oceanu. Jest bardzo ekologicznie. Zielona wyspa szczęśliwości.
Piotr Tomski