Wytarzani w inteligencji oddechu mieszkańcy Warszawy wybrali sobie prezydenta, który jako zwolennik głębokich oddechów przez nos z użyciem powietrza (każdy wie czym) uszlachetnionego inteligencję oddechu wprowadza na wyżyny, na poziom dotychczas nieznany, nieosiągalny i … tak wyrafinowany, że oddech generuje natychmiast wypuszczenie gazów zwane po ludzku bąkiem.
Rozwinąwszy kwestię inteligencji oddechu inteligencją bąków, mogę z całą stanowczością obserwatora polskiej polityki stwierdzić jedno: warszawiacy doszli do perfekcji w zbiorowej inteligencji wypuszczania gazów. Gazeta Wyborcza nawet nie spodziewała się, że promowanie inteligencji oddechu spowoduje takie rewelacyjne zmiany w obyczajowości warszawskiej i takie skutki polityczne już w pierwszej turze wyborów samorządowych. No cóż! Skutek uboczny jednak śmierdzi na cały kraj, na całą Europę i na cały świat.
Ale co tam skutek uboczny!? Pan Trzaskowski zapewne dofinansuje z budżetu miasta stołecznego warsztaty z inteligencji pobierania i wydalania gazów, a warszawiacy wejdą w stan ekstazy. Tak. Ja tak bardzo kochałem Warszawę.
Piotr Tomski