Nie należę do grona fanów premiera Morawieckiego i uważam, że znacznie lepszym premierem była pani Beata Szydło, ale od kilku dni jestem dumny z postawy zmienionego premiera, a nawet przyznaję, iż zaistniała w Monachium sytuacja post factum tę zmianę na stanowisku premiera w jakimś sensie usprawiedliwiła. Pani premier nie zostałaby odebrana tak mocno i jednoznacznie, jak odbyło się to w przypadku osoby mówiącej po angielsku i celnie, bezpośrednio odpowiadającej na prowokacyjne pytania. Nie było już zbędnych wyrazów uniżenia, a padły jasne słowa trudnej prawdy o Żydach.
Zastanawiałem się, jak ja bym zareagował na pytanie izraelskiego dziennikarza, który wygłosił sui generis oskarżenie Polaków, polskości i nawet języka polskiego. Najprawdopodobniej źle to skończyłoby się dla mnie, bo dziennikarz w odpowiedzi dostałby to, na co zasłużył, czyli dostałby prosto w nos. Jakim zresztą chamem i prostakiem trzeba być, żeby tak formułować pytania? No właśnie. A jakie stado prostaków tam siedziało, że to dziennikarskie wystąpienie wzbudziło oklaski? Dlatego tym mocniej podziwiam zachowanie premiera Morawieckiego. Wytrzymał i dał ripostę, po której cały świat zaczął myśleć o Polsce.
Trawestując pewną wypowiedź z polskiego filmu o wykłuwaniu oczu napiszę, że żydowskie oczy będziemy wykłuwać prawdą i przy tym patrzeć prosto w te oczy, bo naprawdę nie mamy czego się wstydzić.
Piotr Tomski